wtorek, 27 stycznia 2015

Motywacja do sportu

Całe życie coś trenowałam, niestety nigdy dłużej niż kilka miesięcy. Uwielbiałam spinning, grałam w tenisa, trenowałam karate i milion innych. Oczywiście nie wszystko na raz. Jak poszłam na studia jakoś tak wyszło, że trenowałam dużo mniej i zrywami. Klasyczne robienie formy do bikini itd., niestety z różnym skutkiem. Nawet całkiem sporo biegałam, ale to nie było to. Zawsze lubiłam u kobiet wyraźnie zarysowane mięśnie i swego czasu naoglądałam się milionów zdjęć pań trenujących z ciężarami. I w końcu na początku zeszłego roku naszła mnie ochota, aby podobne mięśnie wyprodukować u siebie. Poszłam na siłownię i powiedziałam trenerowi jakich efektów sobie życzę, że podobają mi się sztangi, mogę biegać, a jak już ćwiczę to lubię bardzo się zmęczyć. I tak zostałam fanką przysiadów ze sztangą. Moje najważniejsze odkrycie po roku naprawdę intensywnych ćwiczeń, jest bardzo proste, nie należy ćwiczyć, żeby się odchudzić, należy znaleźć taką dyscyplinę, albo formę sportu, którą po prostu pokochasz. Ja pokochałam ciężary i tak trafiłam na crossfit. W międzyczasie jednak moja motywacja była bardzo dobrze pielęgnowana, ponieważ stało się coś genialnego, znajomi wymyślili, żebyśmy wzięli udział w Runmageddonie. Od razu obejrzałam filmiki, przeraziłam się niesamowicie, ale wiedziałam, że muszę to zrobić. I wtedy przestałam trenować tak, żeby dobrze wyglądać, zaczęłam analizować przeszkody i to jakich mięśni, czy umiejętności będę potrzebowała, żeby nie zrobić sobie siary podczas biegu i w ten sposób ćwiczyłam. Zażarcie i prawie codziennie. Biegałam interwałami, ćwiczyłam z  ciężarkami, ze sztangą i ciągle się cieszyłam bijąc swoje małe rekordy, a to kilka kilo więcej dźwignęłam, a to nagle mogłam biec 14km na godzinę zamiast 10. Wszystko wychodziło mi w liczbach i sukcesywnie stawałam się lepszą wersją siebie. I za każdym razem sprawiało mi to ogromną radość. Runmageddon udało mi się przebiec w całkiem przyzwoitym czasie, nie ominąwszy ani jednej przeszkody. Nie ukrywam, że to fantastyczne uczucie i polecam każdemu. Można przeżyć katharsis przez sztukę, a  ja myślę, że przeżyłam katharsis przez błoto. Nie pamiętam wszystkich momentów biegu, bo to było za dużo emocji, ale pamiętam to cudowne uczucie wolności, po tym jak już przeczołgałam się pod drutem kolczastym, przełaziłam przez bajora, w których wcześniej nigdy nie zamoczyłabym nawet palca z obrzydzenia, przelazłam przez ściany mimo, że mam lęk wysokości, dźwignęłam oponę od traktora, przeskoczyłam przez ogień i wykąpałam się lodowatej wodzie, wiedziałam, że jest jeszcze kilka takich atrakcji przede mną, ale już nic nie było mi straszne. Niczym się nie przejmowałam, nic nie było ważne, mogłam wszystko i z rozpędu, żeby właśnie nie zrobić sobie siary przed panami, którzy mnie doganiali, pokonałam wszystkie swoje fobie. Ta wolność, mimo błota wokół, była tak oczyszczająca, tak relaksująca, że przysięgam, polecam każdemu spróbować tego doświadczyć. Oczywiście zrobiłam się głodna wrażeń i zaczęłam trenować jeszcze więcej. I tak zaczęła się moja przygoda z crossfitem. Nawet jak miałam urwanie głowy w pracy i spałam nieraz po 4h, i tak byłam minimum 3 razy w tygodniu na treningu. Bo po prostu to jest coś co kocham. I dzięki temu nigdy nie brakuje mi motywacji. Bo nie chodzę na sporty się odchudzać, ale robię je FOR FUN ;)!!
Dlatego namawiam Was do tego, żeby olać odchudzanie, tylko znaleźć coś, co będziecie robić z przyjemnością, bo wtedy nigdy zabraknie Wam motywacji;)!!

Nie doceniałam tego, że mogę ćwiczyć dopóki nie nadwyrężyłam sobie kolana, co oczywiście zbagatelizowałam i przerodziło się w kontuzję uniemożliwiającą mi ćwiczenie, a co najgorsze robienie przysiadów. Więc jeśli jesteś zdrowy, nie masz uszkodzonych kolan, rąk, wzroku, a chcesz wyglądać świetnie, to rusz się i ćwicz! Bo możesz! Ja przeżyłam największe wzruszenie w tym roku, jak po raz pierwszy od 2 miesięcy zrobiłam przysiad. A nawet 3. Odczekałam ile trzeba, ale z tej drogi nie ma odwrotu;). Już zawsze będę trenować i moja forma życia będzie co roku lepsza. Zwykle wymaga to dużej samodyscypliny, żeby zacząć ćwiczyć i robić to regularnie. Ja musiałam się zdyscyplinować, żeby nie trenować i każdy kto kocha sport dobrze mnie zrozumie. Ważne, że się udało ;). Zauważcie, że często jest tak, że ludzie, którzy są dobrzy w sporcie odnoszą też sukcesy w innych dziedzinach. Rozwinę chyba ten temat w kolejnej części moich przemyśleń ;)..

A poniżej zdjęcia z biegu oraz formy zrobionej dzięki przygotowaniom do niego ;) 

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Steki wołowe

Zdradzę Wam przepis na jedno z dań, które swoim smakiem dosłownie odbierają rozum. Pyszne steki na blanszowanym czosnkowym jarmużu w towarzystwie pomidorków cherry, awokado z sosem miodowo-balsamicznym.

1. Steków należy kupić dwa razy tyle ile planuje się zjeść. 
Nabyte steki delikatnie posolić i popieprzyć, a następnie podsmażyć na średnim ogniu, po kilka minut z każdej strony. To już zależnie od upodobań, ja lubię medium rare. Gotowy stek powinien chwilkę odpocząć przed pokrojeniem.

2. Posiekać czosnek i wrzucić na patelnię. Dorzucić dosłownie na 1min jarmuż, mieszać.

3. Pokroić pomidorki, avocado i czerwoną cebulkę

4. Wymieszać miód z balsamico (1:1)

5. Połączyć wszystko razem tak jak na obrazku;)
#eatclean
#traindirty
#troszkęfilozofii
#alewarto ;);)

Enjoy!

piątek, 23 stycznia 2015

Jarmuż jest superowy, gdyż.. ;)

Obiecałam, że powiem wam co z tym jarmużem i czemu jest taki super, więc proszę bardzo:
#1 zawiera antyoksydanty, czyli opóźnia oznaki starzenia się skóry
(witaminy A i C, witaminy z grupy B, beta-karoten)
#2 ma właściwości przeciwnowotworowe (witamina k i sulforafan)
#3 zawarte w nim żelazo, odpowiada m.in za prawidłowy skład krwi, a prawidłowy skład krwi = lepsza wydolność fizyczna
#4 wapń jak wiadomo wzmacnia kości
#5 błonnik wspomaga przemianę materii
Sportowcy, koniec zwlekania, spróbujcie;)!


Caprese

Na śniadanie, na obiad i na kolacje. Nie ma takiej pory dnia, w której nie można by przekąsić caprese Emotikon wink Formy podania mogą być różne, albo klasycznie w plasterkach z tradycyjnymi pomidorami, albo kuleczkowa wersja z pomidorkami cherry- moja ulubiona Emotikon wink Dodajemy świeże listki bazylii, oliwę, balsamico w kremie i voila.

Ok, może mozzarella ma odrobinkę tłuszczu, ale za to ile białka! 19/100 g., to więcej niż twaróg moi drodzy Emotikon wink!

A jak komuś mało węgli to kanapka z parmą, będzie pasowała idealnie Emotikon wink

Enjoy!

#eatclean
#traindirty



czwartek, 15 stycznia 2015

Forma życia, jak to zrobić, cz.1- podejście do jedzenia

Forma życia- the way I did it 

Styczeń w pełni, plany bikini takie modne, siłownie pełne, a diety takie z poświęceniem realizowane. Czy ktoś z was tego nie zna? Też kilka razy w życiu to przerabiałam, niestety bez jakichś spektakularnych efektów.  A w tym roku mój styczeń wygląda zupełnie inaczej, obiecałam sobie do końca stycznia zrezygnować ze sportu, jem zdrowo, ale nadal podjadam czekoladę, przekroczyłam już dawno 20 rok życia, więc moja naturalna przemiana materii z pewnością nie jest związana z intensywnym dojrzewaniem i zwolniła w stosunku do lat młodzieńczych. Mimo to nadal nie odbiegłam daleko od mojej formy życia, którą udało mi się zdobyć w zeszłym roku. Jak to możliwe? Z dwóch powodów, w zeszłym roku zmieniłam sposób myślenia i też nie ukrywam, że poświęciłam baaaaardzo dużo czasu na sport, który był i jest nadal moim priorytetem (mam małą kontuzję kolana i chcę ją najpierw porządnie wyleczyć, żeby znów móc ćwiczyć na full i nie narażać się na kolejne przerwy- stąd moje nietypowe postanowienie, aby nie ćwiczyć wcale- bo na pół gwizdka nie umiem).

Chcecie wiedzieć jak to zrobiłam? Postaram się to rozebrać na czynniki pierwsze. Kiedyś robiłam dużo błędów, co chwilę byłam na jakiejś diecie, byłam bardzo w związku z tym nieszczęśliwa, bo nie lubię kiedy w życiu cokolwiek mnie ogranicza. Zupełnie nielogiczne wydaje mi się, żeby się powstrzymywać od spróbowania  jedzenia, którego nie mam okazji jeść na co dzień, kiedy np. trafiam do nowej restauracji, albo mam okazję na pyszny babciny obiad. Zamiast się ograniczać, zmieniłam myślenie i uznałam, że na co dzień unikam shitu i zapychaczy i nie jem czegoś co nie jest supersmaczne (burgery są supersmaczne to wiadomo, że zjem ;)), a ma kalorie tylko dlatego, że nie chciało mi się mieć przy sobie przekąsek typu morele, albo kabanosy (tak wiem, bardzo to seksi, szczególnie jeśli wystają z torebki w panterę, but who cares ;)), a złapał mnie głód. Nie, wg mnie lepiej nie jeść nic niż „tracić kalorie” na byle co. Ale jak dużo trenuję to mnie momentami trzęsie z głodu więc, warto coś przy sobie mieć. Nie jadam też na siłę rzeczy, które mi nie smakowały, a były teoretycznie dietetyczne i świetne na odchudzanie. A jak miałam okazję zjeść na obiad niedzielny, który zawierał zdecydowanie więcej węgli i tłuszczów niż ustawa przewiduje to robiłam to z radością, bez śladów wyrzutów sumienia, bo z moich wyliczeń wynikało, że bardziej kalkuluje się mieć z tego przyjemność i zrobić kilka minut więcej na kolejnym treningu niż stracić okazję na miłe chwilę w rodzinnym gronie tylko dlatego, że modnie jest mieć obsesję na punkcie liczenia kalorii. Oczywiście, że zdarzają mi się tygodnie, w których każdy dzień jest dniem cheat meala, ale nie stresuję się tym zbytni. Na co dzień starałam się jeść jak najzdrowiej, ale również tak żeby się nie zniechęcić- z produktów „zdrowych” wybrałam te, które również mi smakują i starałam się zawsze mieć w domu jakiś „zestaw obowiązkowy” i więcej warzyw. To, by było na tyle z mojej matematyki w kuchni i liczenia kalorii;). Zawsze starałam się również jeść śniadanie i posiłek potreningowy, ale to nie znaczy, że zawsze się udaje. Inne zasady żywieniowe nie trafiły mi do przekonania i nie sprawdziły się przeszłości. Każdy z was, kto kiedykolwiek był na diecie wie, że czekolada smakuje najlepiej kiedy jest zakazana. Po co więc samemu wystawiać się na niepotrzebne wyzwania i cierpienia? Lepiej zakombinować od drugiej strony, wszystko jest dozwolone i jak masz ochotę na czekoladę to po prostu po nią sięgasz, ale zjesz trochę i Ci się odechce, a jak jesteś na diecie to nie myślisz o niczym innym, jak już się skusisz to zjesz całą, a później chodzisz z wyrzutami sumienia i w głowie powtarzasz epitety o grubych ludziach i mnogich podbródkach. Który wariant bardziej Ci się podoba? Bo ja, nie mam wątpliwości ;)

CDN


środa, 14 stycznia 2015

Łosoś z kaszą jaglaną

Kasza jaglana świetnie nadaje się zarówno do potraw słodkich jak i słonych.

Dziś daje wam pomysł na obiad, w moim stylu #zerofilozofii #100procentsmaku;)

Jaglaną należy przygotować według przepisu na opakowaniu. Zależnie od tego, jakiego producenta produkt kupicie, może być konieczność, aby ją przepłukać, albo może być już w woreczku, gotowa do użycia. To ważne, żeby zastosować się do instrukcji, ponieważ w innym wypadku może zrobić się gorzka.

Jak będzie się gotować, to płuczemy płat łososia, wsadzamy do folii aluminiowej, kropimy cytryną, solimy, dokładamy trochę koperku dla aromatu (później należy go zdjąć, bo oczywiście zwiędnie po obróbce termicznej), zawijamy folię i wrzucamy na 25 min na 180stopni do piekarnika.

Na talerz wykładamy świeży szpinak, a kiedy kasza i łosoś będą ready, układamy według własnego widzimisię lub mojej propozycji podania ;)

Smacznego!

piątek, 9 stycznia 2015

Jarmużowe smoothie

Moje ostatnie odkrycie to smoothies na bazie jarmużu. Ma on zbawienny wpływ na zdrowie i urodę, a dzięki dużej zawartości błonnika również na przemianę materii, ale o tym później. Nie będę owijać w bawełnę, sam w sobie smakuje jak trawa. Z drugiej strony jak piję takiego zielonego szejkusia to z miejsca czuję się tak zdrowa, że od razu lepiej smakuje. Mój sposób na to, żeby smak był naprawdę przyjemny to dodanie do niego melona, kiwi oraz awokado. I to lekka wersja wieczorna. W wersji śniadaniowej dodaję banana i płatki owsiane, wtedy jest bardziej sycący i daje jeszcze większego kopa energetycznego. Pamiętajcie o dodaniu czegoś płynnego, żeby mikser nie zwariował, na rano może to być ostudzona zielona herbata, na wieczór wystarczy woda.

enjoy;)!

#eatclean
#checkgreen
#alexmiksuje


Stek z tuńczyka

Dobry patent, żeby mieć stały dostęp do białka, nawet jak się nie ma czasu na zakupy to zaopatrzenie się w mrożone ryby. Ja najbardziej lubię steki z tuńczyka. Nie trzeba nawet ich rozmrażać z wyprzedzeniem, wystarczy wyjąć z zamrażarki, skropić cytryną, odrobinę posolić i wrzucić na kilka minut na patelnię.

Wracasz z treningu, ogarniasz wspomnianego tuńczyka, gotujesz makaron pełnoziarnisty, rzucasz roszponkę na talerz, kroisz pomidora, polewasz jogurtem i już masz gotowy posiłek potreningowy  nie z proszku, nie śmierdzi depresją i gwarantuję, będzie pyszny 

#eatclean
#traindirty

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Piersi z indyka bez tłuszczu

Polecam Wam bardzo prosty przepis na pieczone piersi z indyka. Przygotowując je w poniższy sposób nie musicie dodawać tłuszczu, ani smażyć, a one i tak będą pyszne i soczyste.

Potrzebujesz:

  • 4 piersi z indyka
  • 2 puszki pomidorów
  • 3 cebule czerwone
  • 3 ząbki czosnku
  • oregano, lubczyk, sól, papryka słodka, pieprz


Pierwszą puszkę pomidorów rozlewamy w naczyniu żaroodpornym, posypujemy solą i przyprawami. Układamy na tym mięso, również przyprawiamy, dodajemy pokrojone cebule i czosnek, polewamy drugą porcją pomidorów, tak, żeby przykryć całość, zamykamy naczynie żaroodporne i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na 40 minut.

Zero filozofii, 100% smaku. ;)

#eatforfun
#eatclean
#traindirty