wtorek, 24 lutego 2015

Cheat meal homemade pizza;)!!

Pizzy domowej szaleńczo mi się zachciało, więc zastanowiłam się czy jest jakaś opcja redukująca jej kaloryczność.
Tortille pełnoziarniste są fit prawda? Caprese też, a rukola tym bardziej Emotikon winkCzy więc mozzarella z pomiodorami, na pełnoziarnistej tortilli, tylko, że na ciepło to od razu musi być coś złego..? Szczególnie w towarzystwie szynki parmeńskiej?
Absolutnie nie;);)!!
Jest to sposób tak szybki i prosty, że zastanawiałam się dlaczego nikt wcześniej na to nie wpadł. Do naszego piekarnika zmieścił się tylko jeden placek, dlatego też bardzo szybko dane mi było odkryć, czemu tortillowa pizza nie stała się jeszcze hitem. Zjadłyśmy ze smakiem pierwszą część i kiedy wyjmowałam drugą, Klaudia słysząc mój dramatyczny okrzyk od razu wiedziała o co chodzi i zadała ponure pytanie: Spadła masłem?? ;);) Otóż okazało się, że nawet wcześniej podgrzana samodzielnie tortilla, ma to do siebie, że jest śliska i przetransportowanie jej na talerz, nie jest niemożliwe, ale wymaga sporej precyzji. Masłem nie spadła, bo masła nie zawierała, ale złożyła się wpół, a wszystko ze środka rozpadło się dookoła. Myślałam, że pęknie mi serce...
Takie dramaty kuchenne na dziś... Widać, zjedzenie połowy porcji też świetnie redukuje kaloryczność...

Przepis:
Sos pomidorowy:
Pomidory z puszki wrzucamy na patelnię, dodajemy soli, pieprzu, ziół prowansalskich i słodkiej papryki, mieszamy aż trochę odparuje
Placek tortilli trzeba w międzyczasie podgrzać, tak przez 2-3min
Smarujemy go gotowym sosem, okładamy odsączoną wcześniej mozzarellą i wkładamy na 180 stopni do piekarnika na kilka minut. Dokładamy szynkę i pomidory i trzymamy kolejne kilka min na 200 stopni.
I gotowe ;)! 

Uważajcie przy przekładaniu na talerz!

Enjoy ;)



poniedziałek, 23 lutego 2015

Alex testuje sporty- cz.1 KULTURYSTYKA

Najbardziej oczywiste byłoby gdybym zaczęła od crossfitu, ale uznałam, że zacznę z  grubej rury, a mianowicie od kulturystyki. Sprawdzam sobie po kolei różne sporty na własnej skórze, w towarzystwie ekspertów i będę się dzielić z Wami wrażeniami! Let's go ;)!



Podejrzewam, że sama z siebie nigdy nie wpadłabym na to, żeby pójść na trening dla kulturystów, ale w związku z tym, że mam nową koleżankę, która w ten sposób ćwiczy to nie mogłam się nie skusić. Zdarzyło mi się na targach sportowych oglądać konkurs kulturystów, ale wytrzymałam tylko pół godziny, wydawało mi się, że to troszkę zbyt ryzykowne, że prycham śmiechem, kiedy z widowni padają okrzyki typu "Karol wypuść powietrze", "Sebastian, uśmiech i prawa bardziej do przodu", a panowie na scenie syczą jak materace w kolorze nutelli i uparcie mylą prawą stronę z lewą. Ja zupełnie niezłośliwie prychałam, rozumiem stres itd, ale faktem jest, że prychałam nieopanowanie. Obserwowałam też jednego pana jak robił pomki przed wejściem na scenę, ale w ogóle nie poruszały mu się przy tym mięśnie, co uznałam za bardzo nieładne. Wyszłam więc, decydując, że nie jest to sport dla mnie. 


Moja nowa koleżanka natomiast, nie smaruje się nutellą, nie ostrzykuje sterydami, lubi za to mieć ładne bicepsy i pośladki, więc trenuje wytrwale od dwóch lat. Absolutnie nie wygląda na przypakowaną, jest za to bardzo zgrabna i dobrze czuje się we własnym ciele, a to najważniejsze. Widziałam jej kaloryfer, więc jak zaprosiła mnie na wspólny trening zgodziłam się bez wahania;) Głównym celem treningowym dla kulturystów jest wypracowanie pięknej umięśnionej sylwetki pozbawionej tłuszczu. Są dwa rodzaje treningów, całościowy, czyli wszystkie partie mięśniowe na jednym treningu lub tzw. splity, czyli treningi dzielone, np. sławny leg day, tak często zgubnie przez panów pomijany, lub piątkowy trening przedimprezowy typu klata-plecy-barki, inaczej chest day; itd.


Trening rozpoczyna rozgrzewka, my chodziłyśmy kilka minut na bieżni bardzo wolnym tempem (4km/h), aby następnie przejść do ćwiczeń siłowych, z wolnymi ciężarami lub na przyrządach. Zaczyna się od największych mięśni, ponieważ to one zużywają najwięcej energii, mniejsze zostawiając na koniec. Każde ćwiczenie poświęcone jest rozwojowi konkretnego mięśnia i podczas ćwiczeń należy obserwować, czy się go czuje. Zakładam, że każdy ma swój indywidualny tryb, na naszym treningu robiłyśmy każde ćwiczenie 15 razy, po 3 serie. Jeśli o mnie chodzi, to trochę się nudziłam, oczywiście było bardzo sympatycznie, bo mogłyśmy w międzyczasie sobie porozmawiać, mogłam zadawać pytania i poszerzać wiedzę, ale na co dzień trochę szkoda byłoby mi czasu na takie odpoczynki. Mi osobiście więcej przyjemności sprawia, kiedy przez cały trening mam takie tętno, że raczej nie mogę rozmawiać. Wykonywałyśmy kolejno, ćwiczenia nóg, pośladków, pleców, rąk i brzucha. Pojawiły się doskonale mi znane martwe ciągi (inaczej się je wykonuje jeśli chce się rozwinąć mięśnie nóg, a inaczej jeśli mięśnie pleców), przysiady i wykroki ze sztangą, podciągnięcia, wyciskanie na ławeczce i wiele wiele innych. Na podstawie obserwacji, wyciągnęłam wnioski, że kulturystyka zdecydowanie buduje siłę i mięśnie, a  więc piękną sylwetkę, ale z drugiej strony dlatego, że angażuje minimalną ilość mięśni jednocześnie, a ćwiczenia wykonywane są dość statycznie, niestety nie rozwija kondycji, ani wydolności.



Moim zdaniem kulturystyka to świetny sport dla ludzi pilnych, pracowitych i uporządkowanych. Wymaga zaangażowania, liczenia kalorii, ale też daje pewność wyniku w postaci pięknej, w konkretny sposób wymodelowanej sylwetki, jeśli oczywiście przestrzega się diety i regularnie trenuje, rozwijając pożądane mięśnie. Są ludzie, którzy nie lubią się pocić, dla nich też byłby to dobry sport. Tak jak zwykle po crossficie jestem cała mokra, tak tu w zasadzie nawet nie musiałam się przebierać. Jeżeli ktoś lubi jasno określać cel i zmierzać do niego małymi pracowitymi, równymi kroczkami to świetnie się odnajdzie w takim rodzaju aktywności.

Oczywiście, wiadomo, że oglądane w lustrze mięśnie rosną szybciej, więc przeszłam też mini kurs z napinania ;););p;p




Kobiety często rezygnują z ćwiczeń siłowych, bojąc się "przypakowania". Uwierzcie mi, przypakować wcale nie jest łatwo. Do artykułu dołączam nasze zdjęcia ze wspólnego treningu, ja siłowo ćwiczę od roku, moja urocza koleżanka Daria, tak jak wspominałam od dwóch lat. Jak widzicie nadal posiadamy szyje, i jeszcze nie dobiłyśmy się do trzeciej kratki szeciopaka na brzuchu;)!! Jeszcze jedna ważna uwaga, panowie bodybuilderzy, syczą tak na tych konkursach nie bez powodu. Prawda jest taka, że w praktyce, jeśli nie jest się świeżo po treningu to wcale nie jest łatwo o widoczne mięśnie! Oczywiście pojawiają się jak się je napnie, ale przysięgam, np. mój kaloryfer jest jak Józek z piosenki Beatki Kozidrak, pojawia się i znika, w dodatku w identycznie nieprzewidywalny sposób. Naprawdę, konkretne, wiecznie widoczne i niczym niewzruszone mięśnie to efekt wielu wielu lat pracy, dlatego, porzućcie ostatnie obawy związane z muskularną sylwetką! Jeśli jakimś cudem, któryś mięsień Wam spuchnie za bardzo, to wystarczy przez tydzień go mniej używać i znika. Niestety, takie życie, to co wypracowało się przez miesiące treningów, traci się w tygodnie odpoczywania. Bez stresu jednak, pamięć mięśniowa to cudowny wynalazek Matki Natury, pozwala szybko wrócić do formy ;)

Czuję pismo nosem, że wiele z Was chciałoby spróbować ćwiczeń z wolnymi ciężarami, ale się czasami wstydzi, albo po prostu nie do końca wie jak za to zabrać. Bez obaw, uratujemy Was, dzieląc się wiedzą i techniką ;) Stay tuned!!


PS. Oczywiście powyższe opinie są subiektywne, ale starałam się wniknąć w temat możliwie głęboko ;)






niedziela, 22 lutego 2015

Frytki z BATATÓW

Kolejne fit-warzywo, czyli BATATY, inaczej zwane słodkimi ziemniakami. Od ziemniaków są lepsze, ponieważ zawierają więcej błonnika i antyoksydantów. Zawarte w nich substancje odżywcze wpływają przeciwdziałają chorobom oczy, nowotworom, oraz pozwalają utrzymać właściwy poziom cholesterolu.
Dodatkową zaletą jest również to, że są bardzo sycące i przez lekko słodkawy smak nie da się ich zjeść zbyt dużo. Frytki z batatów są świetnym dodatkiem do mięs, sprawdzą się również jako samodzielna przekąska.
Frytki robi się niesamowicie prosto, chociaż samo krojenie tych bardzo twardych warzyw, już samo w sobie zapewnia odrobinę treningu;)
Wystarczy bataty umyć, pokroić w paski lub łódeczki, wrzucić do miski, polać odrobiną oliwy, posypać solą, pieprzem i słodką papryką , wymieszać ręką, tak żeby przyprawy rozprowadziły się równomiernie i rozłożyć na blaszce, na folii aluminiowej lub papierze do pieczenia. Następnie piec w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni, przez ok 25min. Gotowe;)! Ja zaserwowałam je z sosem jogurtowym, w jego najprostszej wersji, czyli posiekałam 3 ząbki czosnku, oraz natkę pietruszki i wymieszałam to razem, tworząc pyszny dip. Enjoy ;)!

#eatclean
#traindirty
#zerofilozofii
#stoprocentsmaku



poniedziałek, 16 lutego 2015

Zimowy runmageddon RUKRUT- relacja ;);)

14 lutego o godzinie 9, ¾ drużyny o wdzięcznej nazwie Bozony Higgsa zebrało się u mnie w kuchni, aby spożyć posiłek przedwyścigowy w postaci kaszy jaglanej zapiekanej z jabłkami, celem zapewnienia sobie siły i odpowiedniej temperatury ciała. Czwarty członek drużyny, który na śniadanie nie dotarł, zostawał później trochę w tyle, więc wynika z tego, że rzeczywiście dobre śniadanie to absolutny must-have przed takim wysiłkiem ;). Ja przywdziałam różowe trykoty licząc, że później będzie mi łatwiej odnaleźć się na zdjęciach. Później okazało się, że jak zwykle nie miałam szczęścia i prawie nie mam zdjęć z trasy, ale cóż, już się powoli przyzwyczajam ;). Nie to jednak było najważniejsze!! Ależ to był wspaniały bieg! Pogoda dopisała, był to jeden z bardziej słonecznych i ciepłych dni tej zimy. Tradycyjnie start z końskich boksów, a później pierwsza przeszkoda, która na samym starcie pozbawiła mnie opuszków, a mianowicie zjazd do opróżnionego basenu (większość ludzi wybrała metodę ślizgu na tyłku), a później wydostanie się z niego, co zdecydowanie ułatwiła współpraca drużynowa.

 Później czekały na nas biegi z oponami, podciąganie na linie, przechodzenie przez pionowe ścianki, wspinaczka na pochyłe ścianki, ciągnięcie kamiennych klocków na linach, czołganie pod drutem kolczastym, przedzieranie się przez błota i krzaki i wiele innych. Najciekawsza była całkiem nowa przeszkoda, a mianowicie wysoka betonowa ściana, na którą trzeba było wspiąć się po luźno zwisającej linie, a  zjechać po przyczepionej do.. drzewa? W sumie nie jestem pewna, nie przyjrzałam się w tych emocjach ;) Wysokość była konkretna, szczególnie dla kogoś kto ma całe 1,6m wzrostu ;) Na szczęście z pomocą cudownych jak zwykle przemiłych panów udało mi się uporać i z tą przeszkodą. Generalnie skakałam jak sarna, bezproblemowo ,przez wszystkie końskie przeszkody, przez sznurki rozwieszone po lesie, przez błotne góry również, ale wywaliłam się na prostej drodze, potknąwszy się o korzeń;). Jak w życiu, nigdy nie wiesz gdzie czyha zagrożenie;)! Jedyna przeszkoda, która pokonała mnie, a nie ja ją to przeszkoda matematyczna;p jednak trudno dodaje się liczby trzycyfrowe prawie pod sam koniec takiego biegu ;) Nie musiałam robić karnych burpees, natomiast musiałam zrobić dodatkową rundę z kamiennym klocem, a był to jedyny ciężar, który był taki sam dla kobiet i mężczyzn. Na szczęście pomógł mi kolega z drużyny, więc nie musiałam spędzić tam czasu do wieczora;). Czas miałam prawie dwa razy dłuższy niż na poprzednim rekrucie, ale wtedy leciałam jak szalona, a teraz się umówiliśmy więc honorowo czekaliśmy, aż cała drużyna do nas doleci. Nie szkodzi jednak, przynajmniej miałam czas, żeby choć trochę bardziej przyjrzeć się przeszkodom.

Dla tych, którzy jeszcze nie biegli, a rozważają udział, mam poradę, lećcie na rekord, szybko i szaleńczo, bo wtedy nie ma ani chwili na strach, czy na zastanawianie się nad wysokością ścianek, na lęk wysokości i myślenie o tym czy coś was boli. Jak się biegnie tak na czilu to ścianki wydają się wyższe, a to zupełnie bez sensu. Runmageddon to miejsce na pokonywanie siebie i własnych lęków i słabości, nie na refleksję nad życiem ;) Staram się zrobić relację, ale tak naprawdę tego nie da się opisać, nawet filmy nie oddają zabawy i wyzwań, które będą czekać na Was na trasie. Trzeba to przeżyć na własnej skórze;) I szczerze mówiąc, jeśli jesteś zdrowy, masz sprawne ręce, nogi i tylko lenistwo trzyma Cię na kanapie to nie zastanawiaj się ani chwili tylko spróbuj. Ja jeszcze trzy miesiące temu płakałam, bo lekarze powiedzieli mi, że nigdy nie będę mogła ani latać runmageddonów, ani podnosić ciężarów, bo mogę stracić wzrok, a kocham to robić. Był to dla mnie bardzo ciężki wybór, hobby, czy wzrok. Dlatego poważnie i spokojnie podeszłam do leczenia, nauczyłam się pokory i odpuściłam trening na jakiś czas i udało się wyprowadzić na prostą moją siatkówkę. Nie mogę jeszcze bić własnych rekordów, ale znów trenuje i biegam w Runmageddonie , bo MOGĘ. I na 12kilometrowego classica mam już ambitniejsze plany jeśli chodzi o wynik;)!
Więc bez wymówek!! Rusz się i podejmij wyzwanie ;);) !!


Jeśli brakuje Ci motywacji, żeby zacząć ćwiczyć i podejmować wyzwania, czy to sportowe, czy osobiste to nie zastanawiaj się dłużej, tylko po prostu zrób pierwszy krok. Jeśli nie wiesz jak, daj znać, coś wymyślimy;)







niedziela, 15 lutego 2015

Śniadaniowy power

Poniżej przepis na idealne śniadanie przed dużym wysiłkiem, szczególnie odpowiednie na sezon zimowy ;)

Kasza jaglana zapiekana z jabłkami i cynamonem!!

Kaszę gotujemy, z odrobiną soli, 2 min krócej niż zalecono na opakowaniu. Przekładamy do naczynia żaroodpornego, układamy ćwiartki lub mniejsze części jabłek na wierzchu a następnie polewamy rozprowadzonym w ciepłej wodzie miodem. Posypujemy cynamonem i wkładamy do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika na 15 minut.

Enjoy!

#zerofilozofii
#stoprocentsmaku


piątek, 13 lutego 2015

Walentynkowe combo- przepis

Naczytałam się o afrodyzjakach i chcąc zaproponować Wam coś superowego na WALENTYNKI. W moim szale twórczym wymyśliłam wstępne połączenie krewetek z owocami i chilli, które myślałam, że przedstawię jako przystawkę, ale okazało się, że efekt finalny wygląda jak deser, a brzuszek napełnia jak porządne danie główne. Macie więc combo, 3 w jednym, wino do tego i walentynkowa kolacja z głowy!


Z ciekawostek, na afrodyzjaki można spojrzeć dwojako, części z nich przypisuje się funkcje pobudzające ze względu na ich budzący jednoznaczne skojarzenia wygląd, a część z nich posiada mikroelementy, które mogą powodować pobudzenie oraz przypływ sił witalnych Emotikon wink
Wszystkie użyte przeze mnie składniki, zaliczają się do afrodyzjaków;) Krewetki, chilli, truskawki, mango i awokado sprawią, że Wasze Walentynki będą jeszcze bardziej romantyczne Emotikon wink
Spróbujcie Emotikon wink
Przepis typu ‪#‎eatclean‬ więc bez wyrzutów sumienia 
AWOKADO- kroimy na mniejsze części, kropimy cytryną i ugniatamy widelcem, aż do uzyskania gładkiej konsystencji. Możemy również na tym etapie dodać posiekane papryczki chilli
KREWETKI- marynujemy w odrobinie oliwy i przyprawiamy ostrą papryką i solą. Jeśli planujecie, że randka będzie udana, to czosnek odpuszczamy ;) smaki i tak będą wyraźne, gwarantuję ;) Podsmażamy na patelni lub grillujemy.
MANGO i TRUSKAWKI- kroimy w paseczki
Wszystko razem ładnie komponujemy i polewamy kremowym balsamico ;)
Happy Valentines Day ;)!


Emotikon wink

Krssssss

czwartek, 12 lutego 2015

Tłusty czwartek!!

Jest i on! TŁUSTY CZWARTEK Emotikon wink
Pączki atakują, są wszędzie, w internetach, w telewizji, w radiu, ludzie noszą je kartonami po ulicach. Jak ktoś jest na ścisłej diecie, to nic tylko sobie strzelić w głowę Emotikon wink Mam lepszy pomysł, nie dajcie się zwariować! Od jednego pączusia jeszcze nikt nie umarł,a ileż to radości;)!
Jak przeżyć ten dzień i nie stać się kulką Emotikon wink?
-nie jedźcie pączków przed śniadaniem, jak Wam skoczy poziom cukru od rana, to rzeczywiście może być tak, że cały dzień będziecie walczyć z nieposkromionym apetytem
-jak już jecie, to bez wyrzutów sumienia, cieszcie się każdym kęsem Emotikon wink
-nie idźcie na rekord, jakiś tam jednak limit warto sobie zaplanować
-NA TRENING MARSZ! Emotikon wink ja byłam wczoraj, wieczorem również planuję i nie mam stresów Emotikon wink
No dobra, to teraz mówicie które pączusie są Wasze ulubione;)? Z różą, adwokatem, dżemorkiem, czy jeszcze jakieś inne;)?

wtorek, 10 lutego 2015

Stek i szpinak

Runmageddon zimowy, na który tak szaleńczo i spontanicznie się porwałam, już za 5 dni, uznałam więc za stosowne zacząć robić siłę Emotikon wink
Cóż więc innego zjeść po treningu jeśli nie porządny kawałek steka w towrzystwie szpinaku, o którym przecież wiadomo, że wpływa na porost mięśni już w trakcie jedzenia Emotikon wink (Obiło mi się coś ostatnio o uszy, że to mit, ale akurat ten przez Popey'a mam tak mocno zakodowany od dzieciństwa, że w ogóle nie jestem gotowa przestać w niego wierzyć Emotikon wink )
Ostatnim razem jak pisałam o stekach to zrobiła się afera, że posoliłam na początku, podobno Gordon Ramsay mówi, że tak można. Przetestowałam więc solenie na końcu- moim zdaniem na początku lepiej Emotikon wink
A pomysł na pyszny szpinak to połączenie go z pokrojonymi w kostkę burakami i posypanie prażonym słonecznikiem.

sobota, 7 lutego 2015

Mity z dzieciństwa

Zastanówmy się chwilę nad mitami z dzieciństwa;)
Do przemyśleń skłoniła mnie koleżanka, ponieważ zapytała z ogromnym zdziwieniem, czy ja jadam to "białe z kiwi"Emotikon wink. Wiadomo, że jadam, dlaczego miałabym nie jeść Emotikon wink. A wy, jadacie czy też jako dzieci skądś posiedliście informacje, że to trujące Emotikon wink?
Teoretycznie wiemy już wszyscy, że do ciasta babcie dodawały cukier WANILINOWY, a nie waniliowy, a w końcówce banana nie siedzą pająki, ale nie wszyscy najwyraźniej wiedzą, że "białe z kiwi" nie truje Emotikon wink.
A czy wy macie jakieś kulinarne zwyczaje, których trzymacie się od dziecka, albo niedawno odkryliście, że jeżeli coś zjecie to wcale nie skończy się nagłą śmiercią Emotikon wink?
Bardzo jestem ciekawa!! ;);)


piątek, 6 lutego 2015

kurczak z suszonymi pomidorami

Kieszonki kurczakowe z mozzarellą i suszonymi pomidorami może na pierwszy rzut oka wyglądają trochę niegrzecznie, ale tak naprawdę są bardzo sportowe..Emotikon wink
Przyrządziłam je w piekarniku, bez żadnego wcześniejszego smażenia. Wymagają odrobinki zachodu, ponieważ trzeba je podlewać w trakcie pieczenia, żeby nie były suche, ale to tyle z filozofii;)
Piersi z kurczaka należy przeciąć i zrobić w nich kieszonki. Posmarować oliwą, przyprawić solą, oregano, bazylią i odrobiną papryki. Następnie ułożyć w naczyniu żaroodpornym, podlać odrobiną wody i wrzucić skrojoną czerwoną cebulę do smaku. Przykryć folią aluminiową i wstawić do rozgrzanego do 200 stopni piekarnika. W trakcie pieczenia podlewać wodą z naczynia, jak wyparuje to można trochę dolać. Po 20 min wyjąć, wsadzić do kieszonek pokrojoną na plastry mozzarellę i suszone pomidory, po czym podgrzać przez dodatkowe 3 minuty, tak aby troszkę się roztopiła. Polecam serwować z makaronem z pesto;)